Dopóki życie trwa. Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85

525594-352x500 To już druga część pamiętników pana Groena. Pierwszą część całkiem niedawno temu połknąłem zupełnie pomijając proces gryzienia. Może dlatego, że nie jestem już najmłodszy i coraz częściej zastanawiam się jak to będzie ze mną na starość. A może dlatego, że mam jeszcze żyjących dziadków i chciałbym ich lepiej rozumieć? Może liczę na to, że znajdę sposób, aby im jakoś lepiej pomóc? A może ci nasi dziadkowie wcale nie chcą naszej pomocy? Tak wiele pytań, które zadajemy sobie, gdy myślimy o starości i starszych ludziach, którzy od zawsze nam towarzyszą (choć twarze się zmieniają). A ile odpowiedzi?

Dzienniki pana Hendrika są w dużej mierze właśnie zbiorem odpowiedzi na wiele tego typu pytań. Ta część jednak nie ma już tak wiele „witalności”, jaką odczuwałem w poprzedniej. Nie oznacza to jednak, że druga część pamiętników jest słabsza – co to, to nie! Nasz bohater ma już 85 lat i życie, jak sam to określa, odbiera mu z każdym dniem kolejne fragmenty godności, od których skutecznie odzwyczaja się, aby kontynuować życie na nowym, nie zawsze zadowalającym, poziomie. Jego „sztab” przyjaciół już nieco się skurczył a jego perspektywy, jak i jego jeszcze żyjących przyjaciół nie mają wielkich notowań. Jak więc żyć? Czy jest po co żyć? Gdzie kończy się godne życie, a gdzie zaczyna upokorzenie, które nie można już żadną miarą zaakceptować?

Druga część pamiętników zaczyna się od rozliczenia ostatniego czasu – takiego bilansu zysków i strat. Podsumowania stanu zdrowia, stanu faktycznego przyjaciół, pensjonariuszy, obsługi jak i próba podsumowania tego co zostało po tych, co odeszli – zwłaszcza tych bliskich Hendrikowi. W tym wieku taki bilans nie należy do przyjemności. Niewiele ma akcentów, które mogłyby wywołać uśmiech na twarzy, niewiele nadziei na lepsze jutro. Nie dziwi więc fakt, że nasz pensjonariusz bardzo poważnie myśli o eutanazji. Bo jak żyć dalej, gdy nie ma nadziei na lepsze? Pytanie, które nawet młodych wpędza w błędne koło, które dość często kończy się nieszczęściem. A jak poradził sobie nasz narrator?

„Dopóki życie trwa” jest wspaniałym przykładem odnajdywania sensu życia, tam, gdzie nie spodziewamy się już nic znaleźć. Odnajdywania sensu życia, gdy „życie” wydaje się być niekończącą się pokutą, gdy „życie” zaczyna żyć przeciwko nam. Gdzie wtedy jest nasze miejsce? To wspaniała opowieść o przyjaźni, o miłości, dobroci i oddaniu drugiemu człowiekowi. To wspaniały hymn o starości, który udowadnia nam, jak każdy z nas jest ważny dla kogoś innego, jak każdy z nas ma swoją misję do wypełnienia. To opowieść o naszej ślepocie, zatwardziałości i małostkowości, które wychodzą z naszego egoizmu, który trawi nas skuteczniej niż kwas siarkowy…

Ta książka ma jeszcze jedną warstwę, która dotknęła mnie do żywego. Jak się żyje, gdy wiemy, ile nam zostało życia? Jak przeżyjemy te ostatnie dni, tygodnie a może nawet miesiące? Czy się zmienimy? Tak, wiem – znowu wiele pytań. Są to jednak pytania kluczowe, na które niektórzy z nas będą zmuszenie odpowiedzieć. Wydaje się, że na niektóre z nich lepiej znać odpowiedź wcześniej, choć z drugiej strony mówimy o takich zdarzeniach, których nie sposób sobie wyobrazić – trzeba to przeżyć, aby zrozumieć. Tu jednak mamy przykład z życia wzięty – jakże więc nie pokłonić się i nie przeżyć tego nieco „na sucho”? Jest to wprawdzie z perspektywy przyjaciela, któremu „wyznaczono” datę śmierci, ale tym większą wartość ma to co znajdziemy w tym pamiętniku. Mamy okazję nauczyć się, jak żyć z tymi, którym już wiele nie zostało. Jak uszanować ich wolę, jak pozostać z nimi na dobre i to gorsze, jak być dla nich wsparciem i jak pomagać.

Nowy sekretny dziennik Hendrika to niepowtarzalny obraz zachowania człowieczeństwa, przyjaźni jak i nieformalny podręcznik bycia z innymi, życia dla innych…


Jedna myśl w temacie “Dopóki życie trwa. Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85

Dodaj komentarz